Cóż... dużo się dzieje. Zapominam powoli o wielu problemach, które męczyły mnie od jakiegoś czasu. Pojawiają się nowe pytania. Te, na które zwykle nie ma odpowiedzi, a męczą najbardziej. Zbliża się koniec roku, więc razem z nim podsumowanie. Tak wiele się zmieniło.
Dużo się nauczyłam. Podchodzę do wszystkiego z dystansem. Zauważyłam, że pochopne decyzje, zbyt szybkie uświadamianie, albo raczej... wmawianie sobie (?) pewnych faktów rzadko wychodzi na dobre. Ale właśnie po to popełniamy błędy, żeby móc wyciągnąć z nich wnioski. Chyba nadal nie jest za dobrze. W każdym razie nie czuję, żeby tak było. Każdego dnia dzieje się coś, co powoduje u mnie w pewnym sensie stres. Nie wiem jak to opisać. Głupie uczucie.
Ma na to wpływ też to, co muszę codziennie obserwować. Ludzie, którzy chwalą się tym, jak "epicko" spędzili weekend, jak bardzo nie obchodzi ich życie, jak nihilistycznie podchodzą do wszystkiego, co robią, jacy wszyscy wokół są głupi. Zastanawiające i godne przemyślenia...:D Cóż, najwięcej podobno krzyczą ci, którzy mają najmniej do powiedzenia.
Tyle ode mnie. Dziękuję za chwilę uwagę, przepraszam, za zabranie Wam minuty życia.
Kilka zdjęć - od wakacji do teraz. :)