piątek, 24 czerwca 2016

ASP we Wrocławiu - Sztuka Mediów - egzaminy

Witajcie! 

Wczoraj na facebookowej stronie obiecałam, że opiszę egzaminy wstępne na ASP we Wro. To do dzieła! Może zacznę od początku całego procesu rekrutacji. 
Jak błyskotliwie zauważył mój wychowawca (pozdrawiam!) - jest to uczelnia artystyczna, więc rekrutacja też musi być artystyczna. Jak to wygląda? Na początku trzeba zalogować się w systemie rekrutacji online, złożyć podanie i zapłacić. Kolejny etap to portfolio. 
Ja w swoim umieściłam ponad 100 zdjęć, ponieważ miałam do wyboru fotografie z ponad pięciu lat. Sto to i tak mało. Zrobiłam również etiudę filmową (w portfolio wymagany był film), która była ciekawym doświadczeniem. Kolejny wymóg to rysunek. 
ASP w mojej głowie siedziało od zawsze, ale - jak to ze mną bywa - za wszystko zabrałam się dość późno. Kiedyś niewiele rysowałam. Jakieś 4 miesiące przed egzaminami zaczęłam to robić bardziej "na serio". Mocno mi zależało, dlatego postęp uwidaczniał się dość szybko. Tak naprawdę prace do portfolio zrobiłam w tydzień przed wysłaniem go. Do portfolio należy dołączyć opis prac. 
Udało się - zostało zaakceptowane. 
Jak wyglądają już same egzaminy?
Dzień pierwszy: 
Rysunek - studium postaci. Przychodzi modelka i rysuje się w grupie około piętnastu osób. 
Egzamin kierunkowy - tutaj byłam trochę przerażona. 
Dostaliśmy testy. Pierwsze zadanie polegało na uzupełnieniu storyboardu własną koncepcją. Początek i koniec fabuły były narzucone. 
Kolejne - napisać zdanie/słowo/sentencję, której nie da się wyrazić obrazem. Później odwrotnie - naszkicować obraz, którego nie można wyrazić słowem. 
Następne były już zadania fotograficzne. Ja ze specjalnością fotografii miałam do wykonania dwa zadania. Osoby zdające na samą Sztukę Mediów - jedno. 
1. Zrobić jedno zdjęcie czysto dekoracyjne z dowolną ilością rekwizytów. Należało oczywiście zwracać uwagę na kompozycję
2. Seria od 5 do 7 zdjęć przedstawiających stany emocjonalne - od afirmacji do odczuć negatywnych, lub odwrotnie. Można było użyć tylko jednego rekwizytu. Do wszystkich zdjęć pozował model.
Kolejny dzień to rozmowa kwalifikacyjna
Tutaj należało jedynie opowiedzieć o sobie, swoich pracach, obronić je (naprawdę zalecam je bronić). Atmosfera podczas mojej rozmowy była sympatyczna, ale kilka osób wyszło z innymi odczuciami. Jeśli załapie się humor komisji to pójdzie dobrze. :) 

Jaki skutek? Udało się. Było to pierwsze podejście, od razu po liceum (nie plastycznym), dlatego musicie wiedzieć, że jest to możliwe. Wystarczy włożyć trochę pracy w przygotowania. 
Jeśli pojawią się pytania - śmiało. 

Ode mnie to tyle. 


wtorek, 26 kwietnia 2016

46.

Matura za kilka dni. Pamiętam, gdy pisałam tutaj o egzaminach gimnazjalnych. 
Czytałam sobie dziś stare wpisy, które przywołują masę wspomnień. To, co było ważne, teraz nie ma najmniejszego znaczenia. To ciekawe. Myślałam kiedyś, że są przy mnie osoby, które będą już zawsze. Myślałam, że z pewnych sytuacji nie ma już wyjścia. Były. Nawet początkowo dokładnie takie, jak sobie wyobrażałam. Dopiero potem okazały się inne. 
Żulczyk napisał: "To w końcu musiało się wydarzyć, w końcu musiało tak być. 
To, czego pragniesz przychodzi do ciebie zawsze inaczej, wcześniej, później, w niedoborze, w nadmiarze." 
I tak chyba faktycznie jest. Chcemy czegoś, budując jednocześnie wymagania względem tej "zachcianki". Rodzimy w głowie wyobrażenie na jej temat, zazwyczaj sprzeczne z prawdą. Potem to się dzieje. I nas zawodzi. Ważne, żeby nie zgubić w tym siebie, a często tak robimy. Chęć zaimponowania innej osobie jest wręcz przerażająca. Z jednej strony rozwija, z drugiej więzi. Więzi w tym ślepym dążeniu do tego, co nieosiągalne. To znaczy - pozornie osiągalne, ale nieprawdziwe. Nieprawdziwe nie może być osiągalne. 
Wracając do początku - czytanie starych wpisów pozwala spojrzeć na wszystko z perspektywy czasu. I tak sobie dziś wyciągam wnioski zamiast liczyć matmę. 
Czas wyeliminował to, co niepotrzebne. 



niedziela, 28 lutego 2016

45.

Pozostało mniej niż 100 dni do matury i życie jest w pewnym sensie schematem. 
Pobudka. Autobus. Marnowanie czasu. Powrót. Drzemka. Jakaś forma samokształcenia (ewentualnie). Sen. 
Uświadamiam sobie, że musiałam dwa lata oswajać się z ogromem szkolnej pracy, żeby zrozumieć, że w większości jest mi kompletnie zbędna. Przez ten czas zmuszałam się do skupiania się na tym, co mnie nie interesuje, zjada kreatywność, powoduje stres, męczy. Wciągnął mnie wir ambicji narzuconych przez szkolne stereotypy, którym koniec końców nie uległam w stu procentach... ale jednak. 
Czuję teraz, że idąc do szkoły, marnuję czas. Mogłabym go wykorzystać na czytanie książki, tworzenie portfolio na studia, nawet liczenie matmy, ale... muszę wyrobić frekwencję (patrząc w jeden punkt przez siedem godzin). Szkoło naszego kraju, powiedz mi: dlaczego? 
Myślałam, że problem dotyczy tylko mnie, ale nie jest tak. Problem dotyka każdego, z kim miałam przyjemność rozmawiać. Problem stał się tabu, które boimy się poruszać, boimy się pokazać "słabość". Śmieszne. Albo smutne.