Zadaję sobie pytanie: czym są słowa wobec czynów? Naprawdę większość z tego co wypowiadamy nic dla nas nie znaczy? Czy rzucanie słów na wiatr nie jest kłamstwem, oszustwem?
Kolejny raz jestem na siebie zła. Jestem zła dlatego, że jestem naiwna, zbyt dobra dla innych. Chcę robić coś "mimo wszystko", a innym wystarczy chwila, aby bez skrupułów, z łatwością coś przekreślić. Może to już po prostu przyzwyczajenie... lub wprawa. Nie wiem.
Każde emocje w końcu opadają, każdy gorszy dzień mija. Jedyne co pozostaje to wspomnienia i pytania z nimi związane. Zauważanie coraz większej ilości niewiadomych, niezgodnych faktów. Faktów niepasujących do tego co jest teraz i tego, co było kiedyś. Zwracanie uwagi na opinię innych, które w żaden sposób nie odpowiadały ówczesnym zdarzeniom. Chyba najgorsze doznanie takiego czasu - powolne uświadamianie sobie jak jest naprawdę...i że w rzeczywistości ludzie się nie zmieniają. Nie pod każdym, często najważniejszym względem.
"Kiedyś traktowałem ludzi dobrze. Teraz - z wzajemnością" A. Hopkins
Może kiedyś też zacznę tak robić.